piątek, 6 maja 2011

Dream come true again

Ej, po prostu po wczorajszym przysięgam, że już NIGDY nie powiem, że marzenia się nie spełniają. Bo życie po raz milionowy udowadnia mi, że jest zupełnie odwrotnie. I nawet jeśli to marzenie spełnia się z jakimś 5- letnim poślizgiem, to ważne, że spełnia się w ogóle.
My Chemical Romance na OWF! <3
Przypuszczałam, że pojawią się w tym roku w kraju, ale obstawiałam, że na CLMF. Ale w sumie dla mnie lepiej, bo pierwszego dnia na Orange nie było dotychczas wykonawcy, który jakoś szczególnie by mnie zainteresował. A teraz mam MCR i będzie się przy czym bawić. Cudownie, to już kolejna sentymentalna podróż tego lata. I dalej trochę nie ogarniam, tym bardziej mając na uwadze to, że przed 5 laty była to kapela, której słuchałam całą dobę, dzięki nim poznałam masę wspaniałych ludzi, a niektórzy z nich są do dziś moimi przyjaciółmi. I w sumie to zobaczę się z niektórymi na ich koncercie :) Aż chyba wezmę i poszukam mojego hot 13 opowiadania o Franku <3
Lato będzie zajebiste <3


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz