<3
środa, 27 lipca 2011
Present tense
Siedzi na starej skrzypiącej wersalce swojej babci, popijając herbatę i czytając książkę w słabym, żółtawym świetle żarówki. Przewraca stronę, zakłada ją biletem z kina i zamyka głośniej, niż zamierzała. A może to w mieszkaniu jest tak cicho, a echo niesie się po nim jak w górach? Wzdycha i spogląda na okładkę. Fioletowa, z misterną grafiką i obłożona folią. Z biblioteki. Składa białe, ozdobne litery w tytuł. 'Skrzydlate cienie'. W słuchawkach gra jej nowy ulubiony zespół, który odkryła tydzień temu. Wokalista ładnym głosem śpiewa brzydkie słowa. Bierze odtwarzacz do ręki i zmniejsza głośność. Nie myliła się, deszcz intensywnie stuka o parapet, jakby natarczywie prosił o zaproszenie. Wzdycha po raz kolejny i wraca do lektury. Podoba się jej ta książka. Jest taka inna. Ale ona jeszcze nie potrafi rozszyfrować tej inności. Kończy kolejny rozdział i łapie się na tym, że nie skupia się na czytanej treści. Myślami błądzi wokół pewnego mężczyzny, który długo milczał, ale teraz znowu powrócił do jej życia. Teraz, kiedy jest taka słaba, załamana i nie potrafi się oprzeć. Ale zawsze ma dla niego specjalne miejsce w sercu i dalej żyje przeszłością. Przeszłością. Powtarza to sobie kilkakrotnie, bezdźwięcznie poruszając wargami. I nagle odkrywa sekret trzymanej na kolanach książki. Jest pisana w czasie teraźniejszym, tym tak ulotnym i trudnym do uchwycenia. Ona nigdy tak nie pisze, chociaż nawet nie próbowała. I wtedy podejmuje decyzję. Koniec z kurczowym trzymaniem się przeszłości. Czas na teraźniejszość.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz