I znowu to wróciło, wróciło chociaż byłam święcie przekonana, że to koniec. Nadszedł taki moment, w którym wyparłam z podświadomości brzmienie jego głosu i stwierdziłam, że to bardzo dobry znak. A teraz? Oddałabym wszystko, żeby jeszcze raz go usłyszeć. Powyższy obrazek mówi wszystko. Znowu przeglądając weheartit trafiłam na coś, co kazało mi się na moment zatrzymać i popaść w melancholijny nastrój na resztę wieczoru. Tylko jedna twarz staje mi przed oczami, gdy czytam "naprawdę go kochasz, nie?". Tylko on, od tylu lat. Tyle wspólnych chwil, wypowiedzianych przyrzeczeń, niedotrzymanych obietnic, wypłakanych łez, uśmiechów, planów, wspierania się, odnajdywania wspólnych ścieżek, głupich rozmów o niczym, poważnych decyzji i ukrytych między słowami uczuć.
Zapomniałam o tylu pięknych momentach: jak pachniało letnie powietrze o zachodzie słońca, jak kręciło się w głowie, gdy kopaliśmy przed sobą puszki piwa, jak wszystko wibrowało, gdy byłam jedną z 40 tysięcy osób bawiących się pod sceną na festiwalu, jak Tomek dzwonił w moje urodziny. No dobra, może nie zapomniałam tak do końca, ale wspomnienia są teraz tak niewyraźne i muszę coraz częściej odtwarzać to sobie w głowie, bo nie chcę pewnego dnia odkryć, że naprawdę nie ma po tym wszystkim żadnego śladu.
I to jest właśnie nieuczciwe. Bo są pewne kwestie, które pamiętam tak wyraźnie, że aż boli. I dziwnym trafem, każda z nich wiąże się z nim. Wciąż słyszę jak mówi:
no jak to? ja o tobie nigdy nie zapominam i nigdy nie zapomnę...przecież wiesz'I ciekawe gdzie teraz jesteś?Bo ja też dużo obiecałam, wiem. Powiedziałam, że będę cały czas, choćby nie wiem co, choćby i wyjechał na drugi koniec świata, choćby miał kogoś. I chyba w tym układzie to ja jestem tym, który dotrzymuje słowa.
Może ja po prostu za dużo chcę od życia. Wiem, że limit szczęśliwych momentów wyczerpałam już w zeszłym roku. Tylko niech spełni się to moje jedno, jedyne marzenie. Wtedy wszystko inne może się walić, mogę całe lato spędzić chociażby niańcząc dziecko. Chyba jeszcze nigdy w życiu nie byłam tak rozdarta,jak jestem teraz. Ale cóż, zaczyna się prawdziwe życie, nie? Pełne trudnych wyborów, bez złudzeń i marzeń. Poza tym, nie wiem nawet jak i kiedy to się stało, ale mamy kwiecień. I znowu historia zatoczyła krąg, a ja nie zrobiłam ani jednego kroku naprzód. Wręcz przeciwnie, zjebałam tyle spraw, że straciłam przyjaciółkę. Ale z drugiej strony znowu zaczynam odzyskiwać jego. Nie wierzę w przeznaczenie ani nic z tych rzeczy. Tylko jak inaczej mogę sobie to wszystko wytłumaczyć? Może pewnego dnia będę mogła powiedzieć mu 'widzisz, jestem przy tobie, zawsze byłam' i wtedy on zamiast odpowiedzi... Źle mieć w życiu ludzi, którzy nie pozwalają zrobić kroku naprzód. Ale chyba nie mieć ich w ogóle jest jeszcze gorzej. Mimo wszystko.
Gorzka kawa, truskawki i od miesiąca Mick, którego w dalszym ciągu w pełni nie odkryłam, a z którym spędzam każdą chwilę na jego youtube. British accent to najpiękniejsza rzecz na świecie.
'Podobno wszystko będzie dobrze, ale jeszcze nie dziś' ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz